Pilnujcie Polski! Mnie się nie chce

Stało się. Po raz pierwszy, od kiedy mogę legalnie kupić wódkę i szlugi, w pełni świadomie i z premedytacją olałem wybory. Przez kilkanaście lat ojczyzna mogła być ze mnie dumna. Latałem do urny w deszczu, śniegu i upale, w zdrowiu i chorobie, w dostatku i biedzie. Byłem na każde zawołanie i sumiennie spełniałem - jak to mówią mądre głowy w telewizorze - patriotyczny obowiązek.

No dobra, ponieważ św. Mikołaj na pewno patrzy mi na ręce, doprecyzuję to drobne kłamstewko. Otóż raz zdarzyło mi się na wybory nie pójść. W 2005 roku olałem drugą turę prezydenckich, wygrał Kaczyński i było mi smutno. Jednak wtedy cały dzień spędziłem w pracy, a tyrka w niedzielę jest zbyt dołująca, by myśleć o czymś innym. Poza tym lokal wyborczy miałem nie po drodze.

Pamiętam zresztą z tego dnia taką scenkę. O zwycięstwie Kaczyńskiego ja i moja towarzyszka dowiedzieliśmy się w całkiem zatłoczonym tramwaju. Ojciec wysłał mi wieści smsem, przekazałem je dalej.

- O kurwa... - nie zamierzała owijać w bawełnę. Uwielbiałem ją za to, że potrafiła artykułować uczucia tak prostymi środkami. W dodatku nie ściszając głosu i zupełnie nie przejmując się współpasażerami. Żebyście widzieli ich miny... Takie były wtedy nastroje wśród młodych, wykształconych (za wykształcenie też ją uwielbiałem, jeśli wiecie o co cho).

Obiecałem sobie wtedy, że więcej tego Polsce nie mogę zrobić i trwałem w postanowieniu aż do dziś. Ale zanim wyjedziecie mi tu z "wonzpolskipieprzonyżydzie", pozwólcie, że jeszcze się pogrążę i zdradzę wam moją motywację:

BO NIE.

To oczywiście spore, ale dopuszczalne uproszczenie. Bo nie. Bo mi się nie chciało. Postanowiłem wziąć chwilowy rozwód z polityką. Jestem zmęczony tymi gębami pełnymi frazesów. Tym szczuciem jednych na drugich i traktowania mnie jak idioty. Nie mam ochoty zastanawiać się, czyja kiełbasa wyborcza mniej śmierdzi stęchlizną. Staram się ostatnio trzymać od tej codziennej rąbanki z daleka i zupełnie mi z tym przyjemnie. Pewnie wrócę za rok, ale póki co ojczyzna musi sobie poradzić beze mnie.

Poza tym podobno w czasie głosowania w lokalach wyborczych zmarły dziś dwie osoby. A ja coś słabo się czuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz