Pokaż zimie środkowy palec. Cztery niezwykłe parki wodne

winter sucks
A już byłem skłonny uwierzyć w te wszystkie głodne kawałki. 15 stopni w grudniu dawało do myślenia i rzeczywiście zastanawiałem się, czy ci przypinający się do drzew obrońcy pingwinów nie mają trochę racji. Wystarczyło jednak kilka dni, by aura przywróciła w mojej głowie ład i harmonię – globalne ocieplenie to histeryczne bzdury. Oczywiście masz prawo twierdzić inaczej, ale zanim wyżalisz się w komentarzu, rzuć okiem za okno. A potem zapytaj o zdanie Hiszpanów. Albo Amerykanów. No.

Mój stosunek do śniegu zdradziłem już przy okazji TEGO TEKSTU. Łatwo się więc domyślić, że ostatnie dni to dla mnie piekło w wersji głęboko mrożonej. A ponieważ domowe sposoby na przezwyciężenie mrozu sieją spustoszenie w mojej wątrobie, zacząłem szukać alternatyw.

Na szczęście nie jestem jedynym, który marzy, by nawet w środku mroźnej zimy móc założyć krótkie gacie i popluskać się w ciepłej wodzie. Co więcej, są wśród nas naprawdę tęgie mózgi i to im zawdzięczam stworzenie miejsc, w których niezależnie od daty widniejącej w kalendarzu, mogę pokazać Królowej Śniegu środkowy palec wygrzewając się na leżaku. Zapraszam na przegląd czterech niezwykłych parków wodnych. Krytych. Całorocznych. No cudownych po prostu.

World Waterpark
Edmonton, Kanada
edmonton waterpark
Graniczenie ze Stanami Zjednoczonymi może wpędzić w kompleksy. Choćbyś nie wiem jak się starał, u sąsiada i tak wszystko jest większe, lepsze i modniejsze, a twoja waluta jest dla niego równie wartościowa, jak ta z zestawu Monopoly. W 1986 roku dumni Kanadyjczycy postanowili wreszcie zagrać na nosie Wujowi Samowi i zbudowali w tamtym czasie największy kryty park wodny na całym świecie. W potężnej hali zmarznięte tyłki może rozgrzewać pięć tysięcy ludzi jednocześnie. Czekają na nich 23 zjeżdżalnie (dwie najwyższe mierzą 25 m) i ogromny basen ze sztucznymi falami. Do tego jacuzzi, a także bary serwujące alkoholowe drinki z palemką. World Waterpark posiada jeszcze jedną ważną zaletę. Jeśli twoja wybranka nie przepada za plażowaniem pod dachem, możesz zostawić ją w centrum handlowym, do którego park jest przyklejony. Prawda, że pomysłowe?  Całodzienna zabawa kosztuje ok. 36 dolarów (tych prawdziwych) + ewentualnie wykorzystany na kolejne siedem par szpilek limit twojej karty kredytowej.

Happy Magic Water Cube
Pekin, Chiny
bejing waterpark
Najlepszy dowód na to, że wielkie imprezy sportowe mogą localsom zostawić coś więcej niż tylko astronomiczne długi. W 2008 roku świat zachwycił się architekturą olimpijskiej pływalni, przypominającej kostkę wody. Gdy medale zostały rozdane, przedsiębiorczy Chińczycy, zamiast biadolić nad wysokimi kosztami utrzymania nietypowego budynku, zamienili go w przepiękny park wodny. Zajmujący 6000 metrów kwadratowych Happy Magic Water Park z miejsca stał się jedną z głównych atrakcji turystycznych pogrążonego w smogu miasta. Za nietypową elewacją znalazło się miejsce dla falującego basenu, rzeki, pokaźnego spa oraz 13 zjeżdżalni. Jest też coś dla fanów doznań ekstremalnych. W trakcie jednej z przejażdżek można doświadczyć wolnego spadania z wysokości 12 metrów. Całkiem nieźle jak na kraj podróbek.

Aqua World
Budapeszt, Węgry
budapest waterpark
Żeby schronić się przed mrozem w parku wodnym z prawdziwego zdarzenia, wcale nie trzeba rezerwować biletu na lot międzykontynentalny, bo i Europejczycy mają w tej branży niezłe osiągnięcia. Potężny kompleks basenów znajduje się np. nieopodal Budapesztu. Węgierscy architekci popuścili wodze fantazji i pod przezroczystą, 72-metrową kopułą umieścili imitację słynnej świątyni Angkor Wat. Otoczona siedemnastoma basenami (z których 15 działa przez cały rok) przyciąga tłumy, niczym promocja na karpia w Lidlu. Nie mogło oczywiście zabraknąć zjeżdżalni, których łączna długość to ponad 1000 metrów. Największą zaletą Aqua World jest jednak fakt, że z Krakowa dotrzesz do niego samochodem w jakieś 5-6 godzin. Nie mieszkasz w Krakowie? Cóż, nikt nie jest doskonały.

Tropical Islands 
Berlin, Niemcy
berlin waterpark
Tropikalny klimat zaledwie 90 km od granicy z Polską? Niemcy znów dowiedli, że impossible is nothing. Zapierający dech w piersiach park wodny zbudowali w długim na 360, szerokim na 210 i wysokim na 107 metrów hangarze, który w czasie II Wojny Światowej służył siłom powietrznym Wehrmachtu. Wewnątrz nie ma miejsca na półśrodki. Gdzie nie spojrzysz – wszystko zorganizowane z przytupem. Jak las, to 50 tysięcy roślin z 600 gatunków. Jak morze, to prawie 4,5 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni. Jak plaża, to 200-metrowa z 850 leżakami. High life i wyższa pierdolencja. Wszystkich atrakcji Tropical Islands po prostu nie sposób wymienić, bo to, co w innych tego typu miejscach jest sufitem, u Niemca stanowi podłogę. Co ciekawe, pod kopułą znalazło się nawet… pole namiotowe. Nie musisz więc biegać z wywieszonym jęzorem z miejsca na miejsce, by z wydanych na bilet 42 euro wycisnąć każdego centa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz